top of page

Muzeum Emigracji w Gdyni

Nowy rok – nowe wyzwania – nowe podróże


Początek stycznia zawsze wiąże się z jakimiś postanowieniami. My rok 2018 rozpoczęliśmy intensywnie pod względem podróży i już w pierwszy weekend stycznia wybraliśmy się do Gdyni.


Inspiracją do odwiedzenia tego miasta był serial „Miasto z morza”. Chcieliśmy na własne oczy zobaczyć port oraz powstałe nie tak dawno Muzeum Emigracji, a także wziąć udział w organizowanych spotkaniach dla małżeństw. Wyjazd zaplanowaliśmy już w listopadzie i zdecydowaliśmy się na podróż pociągiem, kupując bilety w dobrej cenie. W piątkowy poranek wsiedliśmy do pociągu i… okazało się, że jesteśmy sami w przedziale! Cóż za wygoda J Po trzygodzinnej podróży dotarliśmy do Gdyni.




Z dworca nad morze


Gdynia – miasto w województwie pomorskim położone nad Morzem Bałtyckim. Gdynia wchodzi w skład Trójmiasta, a prawa miejskie uzyskała 4 marca 1926 roku. Dynamiczny rozwój Gdyni możliwy był dzięki budowie portu, który zapewniał Polsce w tamtych czasach dostęp do szlaków morskich i stanowił bazę dla marynarki wojennej. Wieś rybacka szybko przekształciła się w miasto i dziś Gdynia, według danych z 2016 roku, jest największym polskim miastem niewojewódzkim.


Gdynia, jak każde polskie większe miasto, ma swoją ulicę reprezentacyjną o nazwie 10 lutego, która prowadzi w linii prostej z dworca kolejowego nad morze. Od strony wybrzeża zakończona jest szerokim deptakiem – Aleją Jana Pawła i popularnym Skwerem Kościuszki. W zamyśle projektantów ulica 10 lutego od samego początku miała być jedną z najważniejszych ulic miasta z czteropasmową jezdnią otoczoną szpalerem drzew i szerokim chodnikiem dla pieszych. Nazwa ulicy upamiętnia datę zaślubin Polski z morzem. Tego dnia w roku 1926 nadano również Gdyni prawa miejskie (rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 10 lutego 1926, weszło w życie 4 marca 1926), 10 lutego jest również datą urodzin pierwszego wójta Gdyni Jana Radtkego (1872-1958).


Dawny Dworzec Morski


Spacerowaliśmy ulicą 10 lutego w stronę morza i tak dotarliśmy do Muzeum Emigracji, które wywarło na nas ogromne wrażenie. Muzeum znajduje się w budynku byłego Dworca Morskiego, położonego w sercu portu gdyńskiego na Nabrzeżu Francuskim. Właśnie stąd tysiące ludzi wyruszały w podróż emigracyjną. Budynek wybudowany w roku 1933 został udostępniony zwiedzającym stosunkowo niedawno –16 maja 2015 roku. Z całą pewnością jest to miejsce niezwykłe, w którym poznaliśmy historie związane z podróżami morskimi i zapoznaliśmy się z treściami listów pisanych przez emigrantów… Widzieliśmy też prycze, na których spali podróżni. Zrobiliśmy wiele zdjęć przedstawiających ciekawe miejsca z różnych epok.


Ośrodek ruchu emigracyjnego


Już przy wejściu do muzeum można było zapoznać się z historią Dworca Morskiego – „Gdynia - okno na świat" i duma II Rzeczypospolitej była kluczowym elementem rządowej polityki emigracyjnej. Właśnie tutaj latach 30. powstał w budynku Dworca Morskiego kompletny system obsługi ruchu emigracyjnego. Dworzec miał obsługiwać cały portowy ruch pasażerski, w tym ekspedycję za morze tysięcy ludzi. Jest to więc obiekt silnie wpisany w historię wychodźstwa i miejsce, w którym zbiegały się polskie szlaki emigracyjne. Podczas II wojny światowej dworzec został uszkodzony w wyniku alianckiego nalotu na ówczesną bazę Krigsmarine Goterhofen. Bomby zniszczyły jedno ze skrzydeł budynku.


W poszukiwaniu lepszego życia


Warto wczuć się w sytuację biednych mieszkańców ówczesnej Galicji (wiek XIX, Polski nie ma na mapie świata), którzy w poszukiwaniu lepszego życia decydowali się na długą i niebezpieczną podróż. Pociągami docierali do największych miast, skąd odpływały statki do: Bremy, Hamburga, Antwerpii, Kopenhagi, Triestu nad Adriatykiem, Liverpoolu, Southampton, Rotterdamu czy Gdańska. Aby dostać się na statek ludzie często czekali po kilka dni. „Czekanie” było tak naprawdę koczowaniem w barakach – swoistych poczekalniach budowanych przez agencje przewozowe Rejsy za ocean odbywały się parowcami „statkami pospiesznymi i pocztowymi". Warto wiedzieć, że podróż do Stanów Zjednoczonych statkiem „pospiesznym” trwała 4-6 dni, a statkiem pocztowym 6- 8 dni.


Podróż morska przez ocean


Duże wrażenie wywarły na nas listy z XIX wieku pisane przez emigrantów do swoich rodzin w Polsce. Opisywali w nich warunki w których obecnie żyją, a także swoją podróż morską przez ocean, zachęcali również członków rodziny do odwiedzin. W liście jednego z emigrantów znalazła się nawet informacja, co trzeba ze sobą zabrać w taką podróż i na co uważać: Co do ubrania, zabierz najgorsze jakie masz, ze trzy stare koszule, żebyś mógł zmieniać na wodzie. A jeżeli przepłyniesz przez wodę szczęśliwie, wtedy wyrzuć wszystkie szmaty (…). Nie rozmawiaj z żadnymi dziewczynami na morzu. Inny podróżny zachęca swojego brata do przyjazdu takimi słowami: Ty tego nie zjesz w niedzielę, co ja w piątek. Listy pisano w czasach, kiedy podróże transoceaniczne bywały dłuższe i o wiele bardziej niebezpieczne niż w XX wieku. Podróże przez ocean nie należały wtedy do najwygodniejszych, w dodatku w trzeciej klasie. Trzypiętrowe metalowe prycze, na których przebywali podróżni podczas rejsu przez ocean na pewno dawały im się we znaki. W zamian za niski standard podróży na emigrantów czekał wyższy standard życia na obczyźnie.


Zabytek gdyńskiego modernizmu


Gdy Polska odzyskała niepodległość, emigracja wydawała się być łatwiejsza, a Dworzec Morski w latach 30. XX wieku zaczął być oblegany przez podróżnych. Z portu wypływały m.in. transatlantyki „Piłsudski”, „Batory”, „Sobieski” i „Chrobry”. W latach powojennych dworzec nadal funkcjonował jako punkt wyjazdu i powrotu do kraju. Epoka polskiej linii żeglugowej zakończyła się w 1988 roku po wycofaniu ze służby ostatniego transatlantyku „Stefana Batorego". Od tego momentu budynek przestał pełnić swoją funkcję i stał się ważnym zabytkiem gdyńskiego modernizmu.


Kilka pieczeni (rybek) na jednym ogniu


Z całą pewnością warto odwiedzić Muzeum Emigracji, tym bardziej, że ceny biletów nie są wysokie, a dojazd jest wygodny (pętla autobusowa przy muzeum). My lubimy chodzić, dlatego korzystając z dobrej pogody odcinek z dworca kolejowego do Muzeum pokonaliśmy pieszo. Dzięki temu po drodze widzieliśmy budynek, który przykuł nasz wzrok. Po znalezieniu informacji w internecie okazało się jednak, że jest to Sea Towers, czyli po prostu wieżowiec mieszkalno-usługowy, z którego przy dobrej pogodzie widać Półwysep Helski i Trójmiasto. Po wizycie w muzeum poszliśmy na „rybkę” w otoczeniu takich statków, jak „Dar Młodzieży” i „ORP Błyskawica”. Niestety, w sezonie zimowym statki można tylko oglądać z zewnątrz.


Nasza wizyta w Gdyni dobiegała końca. Zrobiliśmy wiec kilka zdjęć, kupiliśmy pamiątkowy magnes i udaliśmy się na spotkania dla małżeństw. Do powrotnego pociągu mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc ruszyliśmy w stronę gdyńskiego mola. Piękna pogoda tego dnia pozwoliła nam ujrzeć w oddali Gdańsk. Uwieczniliśmy nasz pobyt na fotografiach, pożegnaliśmy się z morzem i ruszyliśmy w drogę powrotną. „Upiekliśmy” dwie pieczenie na jednym ogniu. Zwiedziliśmy Gdynię i przeżyliśmy niesamowity czas dla naszego małżeństwa. Polecamy takie wyjazdy :)

Może Ci się spodobać również:
bottom of page